wtorek, 1 listopada 2016

Podziękowania

Dlaczego dzisiaj? Sama nie mam pojęcia. Po prostu musiałam – póki wypełnia mnie wena, tym bardziej, że przez te wszystkie lata miałam w głowie to, jak będzie wyglądał ostateczny epilog. I jestem z niego naprawdę zadowolona, chociaż podejrzewam, że część z Was przynajmniej zaskoczy swoją… prostotą. Ale hej, tak miało być od początku – na swój sposób doskonałe zakończenie trylogii, która pomimo tak dużej dawki cierpienia w tle, pozostaje ni mniej, ni więcej, ale po prostu bajką.
Nie do końca dociera do mnie to, że po tak długim czasie, piszę tutaj po raz ostatni. Przechodziłam przez to wielokrotnie, kończąc kolejne księgi, ale uczucie samo w sobie jest wyjątkowe – a świadomość zakończenia całości, przebija wszystko inne. Wczoraj dobrnęłam do epilogu kolejnej części „Zagubionych w czasie”, a dzisiaj do definitywnego końca tej opowieści. Całkiem sporo zakończeń jak na początek tygodnia, ale… Chyba jestem z tego zadowolona. Tym bardziej, że do tego opowiadania od zawsze miałam wielki sentyment i to nawet wtedy, kiedy zaczynało brakować mi siły i pomimo tego, że miałam gotowy plan, nie wiedziałam w jaki sposób zabrać się za pisanie kolejnego rozdziału.
Dziękuję Wam za te trzy i pół roku, bo aż tyle czasu zajęło napisanie całej tej trylogii – opowiadania, którego zarys powstał w zaledwie jeden wieczór i które jest chyba jedną z nielicznych moich historii, gdzie koncepcja w trakcie pisania nie uległa zmianie. Trudno mi stwierdzić, czy podołałam wszystkiemu tak, jak pierwotnie sobie założyłam – ocenę tak czy inaczej pozostawiam Wam – ale mogę chyba pokusić się o stwierdzenie, że skoro jestem tutaj, zrobiłam wszystko tak, jak powinnam. Przynajmniej po części.
Nie przedłużając, pozwolę sobie przejść do części właściwej.
Guśce – za wszystko, bo jesteś ze mną tyle czasu i to nie tylko tutaj. Pozytywnych słów właściwie nie zliczę, wsparcia również. Wiem jedynie, że ma to dla mnie olbrzymie znaczenie, bo nabrałam pewności, że to opowiadanie jest dobre. Mam tylko nadzieję, że nie zawaliłam końcówki! A najwyżej prędzej czy później dostanę pretensje przez telefon…
Gabi – bo mam cię odkąd tylko sięgam pamięcią. I zawsze się uśmiecham, kiedy po czasie wpadasz z komentarzami, ciepłymi słowami i (nie raz) groźbami pod moim adresem. To lepsze, niż gdybyś miała zostawiać mi pod każdą notką lakoniczny komentarz na który nie masz weny, więc rób tak dalej – wiesz, że mnie nigdy nie zależało na tym, żeby ktokolwiek był na bieżąco. Wystarczy, że mam przyjaciółkę.
Kasi Bogdańskiej – która jest ze mną od pierwszej księgi. Niezmiennie rozbrajasz mnie swoimi uwagami i tym, że nigdy nie mam pewności, które Twoje słowa są na poważnie, a kiedy żartujesz. Dziękuję również za to, że pomogłaś mi zweryfikować, że wszystko to, co napisałam, pod względem emocji miało sens, chociaż zdecydowanie nie w ten sposób wyobrażałam sobie to zrobić.
Wielkie podziękowania należą się również dla Karoliny K.cocount.jpgMadzialenyAinslie Greengrassjelonkowi… Zapomniałam o kimś, prawda? Przepraszam, ale się trzęsę. Dziękuję każdemu, kto kiedykolwiek tutaj zajrzał, skomentował, przeczytał – cokolwiek, bo wiem, że wiele osób nie ujawniło swojej obecności.
Dziękuję również Tobie, jeśli tutaj dotarłeś – nieważne kiedy i jak długo ten blog stoi już zakończony.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Nie kończę z pisaniem, ale to Ci, którzy mnie znajdą, doskonale wiedzą. Aktualne wpisy wciąż można znaleźć na blogach z mojego profilu albo zakładki Inne (prawa kolumna).
Dodam w tajemnicy, że jeśli dobrze pójdzie, wkrótce ruszę z czymś nowym – innym, krótszym niż zazwyczaj i, mam nadzieję, wyjątkowym. Czas pokaże, ale jeśli nadejdzie ten moment, na pewno poinformuję. Z tego powodu zapraszam do obserwowania mojego bloga autorskiego, gdzie pojawiają się wszystkie niezbędne informacje: after-we-fall.
Cóż, na tę chwilę to wszystko. Wciąż mam włączone powiadomienia, widzę komentarze, a o blogu nie zapominam, więc piszcie śmiało. Jeśli ktoś z jakiegoś powodu chciałby się ze mną skontaktować, to zapraszam: GG: 4053520 i e-male: justyna1062@op.pl. Na tę chwilę się żegnam i…
O, tak, będę pamiętać.
Zawsze.

After We Fall
stories by Nessa