Hannah
Świat zwariował – jestem tego
prawie absolutnie pewna, kiedy tak patrzę w ślad za Renesmee. Demetri stoi
obok, wyglądające na równie oszołomionego co ja, jeśli nawet nie bardziej.
Zerkam na niego niepewnie, ale nawet jeśli dostrzega moje spojrzenie, całkowicie
je ignoruje, pogrążony we własnych myślach, jak nic związanych z szukaniem
przyczyny dziwnego zachowania Renesmee.
Sama nie
mam pojęcia, co właściwie się stało. Różnica między roztrzęsioną Renesmee,
która wpadł na mnie po tym, jak zdołała wykorzystać swoje zdolności na
odległość, a tą torturującą za ich pomocą Jane, jest tak nierealnie
wyraźna, że wręcz niemożliwym wydaje się to, by taka zmiana miała miejsce. Wiem
doskonale, że nikt nie zmienia się ot tak, w zaledwie kilku tylko sekund,
więc jestem co najmniej pewna tego, że coś zdecydowanie jest nie tak. Co prawda
nie mam jeszcze pojęcia o co chodzi, ale mimo wszystko…
– Wszystko w porządku?
– pytam Demetriego, chcąc przerwać panujący w mojej głowie chaos i spróbować
spojrzeć na wszystko z dystansu. Dopiero po fakcie uświadamiam sobie, że
moje pytanie jest co najmniej głupie, skoro dopiero co rzuciła go dziewczyna.
Po czymś takim zdecydowanie nie może być w porządku. – To znaczy… – Chcę
się zreflektować, ale po minie tropiciela wiem, że to nie jest najlepszy
pomysł.
– Wybacz,
Hannah, ale nie mam teraz do niczego cierpliwości. Nie chcę powiedzieć ci
czegoś, czego później oboje pożałujemy, więc lepiej się do mnie nie odzywaj – doradza
mi, bynajmniej nie będąc przy tym najbardziej przyjaznym wampirem, jakiego dane
było mi w swoim niezbyt długim życiu poznać.
– To też
nie było miłe – stwierdzam mimochodem, bynajmniej nie zwracając się do niego,
ale i tak decyduje się na moje słowa zareagować:
– Sama
widzisz.
Wzrusza
ramionami i raz jeszcze zerknął w stronę załamania korytarza, gdzie
chwilę wcześniej zniknęła Renesmee. Mimo wszystko wciąż nie znam go zbyt
dobrze, nawet jeśli przez ostatni czas zdążyłam wyrobić sobie o nim lepsze
niż na początku zdanie, ale kiedy teraz patrzę na sposób w jaki zaciska
dłonie, jestem absolutnie pewna tego, że jest zły – i że cierpi, chociaż
to drugie wydaje mi się w przypadku tego wampira wręcz nierealne. Wciąż aż
nazbyt dobrze pamiętam, jak na samym początku naszej znajomości, groził
rozerwaniem mnie na kawałki i teraz patrząc na niego, czuję, że jest do
tego zdolny. Niemniej martwię się, bo chociaż nie przyjaźnimy się w jakimś
znacznym stopniu, nam oboje zależy na Nessie, a ta zdecydowanie nie jest
sobą.
Wzdycham
zrezygnowana. Demetri spogląda na mnie tak, jakbym zrobiła Bóg się co złego.
Irytuje mnie to, nawet jeśli rozumiem dlaczego jest w takim podłym
nastroju.
– Powiedz
Felixowi, żeby też dał mi trochę spokoju – prosi nagle. Co prawda nie dodaje
słowa „proszę" i nie mam pojęcia, dlaczego to właśnie ja mam
przekazywać cokolwiek Felixowi, ale dochodzę do wniosku, że nie mam co liczyć
na więcej. – Cześć, Hannah – dodaje i zanim zdążę cokolwiek powiedzieć,
już go nie ma.
Nie mam
pojęcia, co ich wszystkich dzisiaj ugryzło, ale to zdecydowanie nie jest
normalne. Renesmee zachowuje się co najmniej dziwnie, Demetri się wścieka, a ja
biernie się temu przyglądam, chociaż jednocześnie aż rwie mnie do tego, żeby
coś zrobić. Jasne już jest, że próba gonienia za Demetrim i pocieszania go
– albo raczej przekonywania do tego, żeby spróbował porozmawiać z Renesmee
– jest jak prośba o to, żeby jednak spełnił groźbę z początku naszej
znajomości. Wiem, co usłyszę – że nie powinnam się wtrącać – i może
faktycznie coś w tym jest, bo jeszcze sami się dogadają, kiedy emocje już
opadną, ale przecież nie mogę tak bezczynnie stać. Niezależnie od tego, co
pomyślałaby o mnie Nessie, gdyby wiedziała kim naprawdę jestem (jakbym
sama była w stanie cokolwiek sobie przypomnieć!), mimo wszystko czuję się
jak jej przyjaciółka, więc to chyba oczywiste, że powinnam coś zrobić.
Przynajmniej porozmawiać, nawet jeśli w tej sytuacji wydaje się to
absolutnie bez sensu. Z drugiej jednak strony, co może przytrafić mi się w najgorszym
wypadku? Ewentualnie skończę jak Jane, chociaż jakoś nie wyobrażam sobie, żeby
Renesmee była naprawdę do tego zdolna. Przecież nie mogła zmienić się aż do
tego stopnia…
Nie chcę o tym
dłużej myśleć, więc szybkim krokiem ruszam w stronę, gdzie zniknęła
dziewczyna. Co prawda teraz może być dosłownie wszędzie, ale wyostrzone zmysły
sprawiają, że nie mam najmniejszego problemu z tym, żeby ją znaleźć. W zamku
nie ma żadnej istoty takiej jak ona, zresztą zapach krwi jest tak wyrazisty, że
nie byłabym w stanie go zignorować, nawet gdybym tego chciała. Czasami
wciąż mam problem z zapanowaniem nad pragnieniem krwi, a jej zapach
sprawia, że czuje się jakby ktoś włożył mi do gardła rozpalony do białości
żelazny pręt, ale bynajmniej to nie sprawia, że bonę się przebywać przy
Renesmee. Zapach pół-wampirzycy jest o tyle specyficzny, że wampirza
słodycz w znacznym stopniu łagodzi kuszącą woń osoki, tworząc specyficzną
mieszankę, która może kusić, ale w żadnym wypadku nie wystawia mnie na
pokusę. Nie żebym czuła się absolutnie pewna, kiedy przebywam obok, ale
przynajmniej mam pewność, że nie zachowam się jak typowa nowo narodzona i nie
zrobię czegoś, czego później będę żałować.
Znajduję ją
w ogrodzie, co wcale jakoś specjalnie mnie nie dziwi. Zdążyłam się
zorientować, że Renesmee lubi to miejsce, podobnie zresztą jak i bibliotekę.
Nie jestem pewna, ale być może liczyła na to, że Demetri po raz kolejny ją
tutaj znajdzie i waham się przed podejściem bliżej, w obawie, że
mocno ją rozczaruję. Przecież nie chcę sprawić, żeby jej relacje z tropicielem
jeszcze bardziej się pogorszyły, wręcz przeciwnie. Chcę pomóc, ale nie jestem
pewna jaka.
– To dupek.
Sama o tym najlepiej wiesz – słyszę nagle i dopiero wtedy uświadamiam
sobie, że Renesmee nie jest sama. Widok Heidi sprawia, że aż wstrząsa mnie
deszcz i mam ochotę rzucić się do przodu, żeby obić czyjąś śliczną
buziuchnę. – Biedna mała. Myślałaś, że uda ci się go zmienić? Tacy jak oni się
nie zmieniają, myszko.
Zamieram,
obserwując sytuację i ledwo powstrzymując się od podejścia bliżej. Heidi
podchodzi bliżej, jak zwykle zarzucając biodrami, chociaż w tym momencie
nie ma nikogo, kto byłby tym zachwycony. Najwyraźniej ma już to w zwyczaju,
najgorsze zaś jest to, że cholera ma warunki. Nie da się ukryć – jest piękna,
na ten irytujący sposób, który zawsze podoba się facetom, sprawiając, że nie
zawsze zastanawiają się nad jej płytkim charakterem. Tym bardziej nabieram
nadziei na to, że siedząca na skraju fontanny Nessie jednak znów dostanie szału
i ustawi do pionu kolejną zmorę Volturi, jednak nic podobnego się nie
dzieje.
Ona po
prostu słucha. A potem unosi głowę i patrzy na swoją rozmówczynię w taki
sposób, że mam ochotę nią potrząsnąć.
– Mówisz
to, żeby jeszcze bardziej mnie dobić? – pyta cicho, absolutnie obojętnym tonem.
– Nie musisz. Masz czego chciałaś, bo już nie jesteśmy razem – wyznaje z goryczą.
– Masz mnie
za potwora – stwierdza Heidi i wygląda to prawie szczerze, kiedy wzdycha,
jakby ta świadomość była dla niej radosna. Ciekawe dlaczego?,
myślę z przekąsem i mam ochotę to wykrzyczeć, ale powstrzymuję się,
woląc pozostać w ukryciu. – Może i słusznie, nie zachowywałam się najlepiej,
ale to przecież również wina Demetriego. On wie jak zamieszać dziewczynie w głowie…
A potem je zostawia, wcześniej wykorzystując. Typowy playboy i nie
mówię tego, żeby sprawić ci przykrość, ale po prostu ostrzec. To dobrze, że
zerwaliście, zanim zdążyłby cię skrzywdzić – dodaje tonem dobrej przyjaciółki.
Mam ochotę
coś rozwalić, ale dochodzę do wniosku, że to marny pomysł, jeśli mam się nie
wychylać. Odrobinę dziwna czy nie, Renesmee przecież…
– Wiem o tym.
Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz zaczęłam się zastanawiać i… – Renesmee
wzrusza ramionami. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego zwierza się tej wampirzej
dziwce, ale najwyraźniej miałam rację i świat faktycznie stanął na głowie.
– Mam wrażenie, że cały czas się mną bawił. Na początku wściekał się, że musi
mnie chronić, ale kiedy sama zaczęłam być do tego zdolna, też nie był
zadowolony.
– Faceci
tacy jak Demetri lubią mieć kontrolę nad tym, co się dzieje. – Heidi kiwa
głową, jakby doskonale wiedziała co mówi i faktycznie dziewczynie
współczuła. W zasadzie sądzę, że kłamstwo momentami jest najprostszym
rozwiązaniem, ale w tym momencie od nadmiaru fałszu robi mi się niedobrze,
nawet jeśli w przypadku wampira to nie jest fizycznie możliwe. – Zauważył,
że dzięki temu może się do ciebie zbliżyć, więc zaczęło mu to odpowiadać. Nic
dziwnego, że nie był zadowolony, że możesz okazać się od niego silniejsza.
Przecież to
bzdura. Co prawda wiem, że Renesmee w jakimś stopniu zawsze obawiała się
tego, że Demetri z jakiego powodu się od niej odsunie albo niekoniecznie
jest szczery, ale kłamstwa Heidi są tak niemożliwie wręcz wyraziste, że nie
wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek był w stanie je uwierzyć, zwłaszcza
Nessie. Sama mam wręcz ochotę zacząć krzyczeć i prychać z oburzenia,
ale powstrzymuje mnie jedna rzecz – mianowicie wyraz twarzy mojej przyjaciółki.
Bo Renesmee
jej wierzy i to bez żadnych zastrzeżeń. Nie muszę nawet pytać, żeby
wiedzieć, że tak jest w istocie – wystarczy, że spojrzę na wyraz jej
twarzy i gniewny błysk w jej czekoladowych oczach. To odkrycie wręcz
ścina mnie z nóg, bo wyobrażałam sobie w życiu różne rzeczy, ale nie
to, że zobaczę te dwie nieśmiertelne razem i to w całkowitej zgodzie.
Słyszałam co prawda, że życie jest dziwne i lubi zaskakiwać, ale to, co
widzę, to chyba jakiś marny żart, a ja zaraz usłyszę, że jestem w ukrytej
kamerze. Muszę być w ukrytej kamerze…
– Więc
dlaczego byłaś o niego taka zazdrosna? – słyszę nagle i jednak
nabieram nadziei na to, że może nie jest tak źle, a Renesmee jednak do
końca nie zwariowała. Teraz patrzy na Heidi odrobinę podejrzliwie i to
zapowiada się całkiem obiecująco.
Wampirzyca
śmieje się w całkiem prawdziwy, szczery sposób. Jest dobra w tym, co
robi – muszę to przyznać, chociaż nie chętnie, ale prawda jest taka, że
doskonała z niej aktorka.
– Wiesz jak
to jest – stwierdza, wzruszając ramionami. – Tacy jak my… Nieśmiertelni – uściśla.
– Tak czy inaczej, tacy jak my bywamy porywczy. Demetri to mimo wszystko
marzenie kobiety, a ja nie przywykłam do tego, że ktokolwiek mi odmawia.
Powiedzmy, że się zdenerwowałam, ale przecież cały czas chciałam cię ostrzec.
Nie jestem w tym dobra, ale chyba mimo wszystko liczą się chęci, prawda?
Szkoda, że musiałaś się sama o tym przekonać, ale nie ma tego złego, a ja
chcę wszystko między nami naprawić.
I co jeszcze?, myślę
wstrząśnięta. Nie rozumiem, co dzieje się z Renesmee i dlaczego Heidi
nagle zrobiła się taka rozkoszna i pomocna, ale to zdecydowanie mi się nie
podoba. Jedno jest pewne – nie zamierzam bezczynnie stać i patrzeć się,
czekając na dalsze efekty tej kabały, zanim jednak zdążam jakkolwiek
zareagować, Heidi odzywa się ponownie:
– Przemyśl
sobie to wszystko, co powiedziałam. Ja wiem, że możesz mi nie ufać, ale to nie
zmienia faktu, że intencje mam szczere. – Moim zdaniem jest w tym tyle
prawdy, co autentyczności w piersiach Paris Hilton, ale Heidi najwyraźniej
nie zdaje sobie z tego sprawy. – Jakby co, znajdziesz mnie. Swoją drogą,
miałoby było, gdybyś kogoś poznała. Wybieramy się dzisiaj wieczorem na miasto,
to znaczy ja i Chelsea, więc możesz się z nami zabrać, jakbyś chciała
– dodaje.
– Pomyślę. –
Renesmee nie wydaje się przekonana, ale mam wrażenie, że nie chodzi o brak
zaufania, tylko ewentualne wyjście na miasto. Chyba jedynie ona może wciąż mieć
z tym problem.
Heidi
mruczy coś pod nosem z satysfakcją i nareszcie odchodzi. Potrzebuję
kilku sekund, żeby złapać oddech (to nic, że go nie potrzebuję) i być w stanie
ruszyć się z miejsca, mając przy tym pewność, że nie stracę nad sobą
panowania i natychmiast nie polecę za ta dziwką, żeby porządnie jej
przyłożyć. Natychmiast wychodzę z ukrycia i momentalnie dopadam do
siedzącej wciąż w tym samym miejscu Renesmee, całkiem skutecznie ją przy
tym zaskakując.
– Hannah? –
Nie wydaje się zbytnio zachwycona moim widokiem. – Co tutaj robisz?
– Miałaś
pewnie nadzieję, że to Heidi? – Jakoś nie mogę powstrzymać się od zadania tego
pytania. Przez twarz Renesmee przechodzi cień. – Co to miało być, do cholery?! –
pytam, nie mogąc się powstrzymać.
Moja
przyjaciółka po prostu patrzy na mnie w milczeniu, nie zdradzając przy tym
żadnych emocji.
– Słyszałaś
– stwierdza z goryczą. – Jak możesz mnie śledzić? – pyta, patrząc na mnie w taki
sposób, jakbym ją zdradziła.
– Jak ja
mogłam? – pytam z niedowierzaniem. – A co z tobą, Renesmee?
Trajkocesz sobie z Heidi, jakby nic się nie stało, chociaż to największa
suka i kłamczucha na tej planecie?
– Przestań.
– Dziewczyna zrywa się z miejsca i patrzy na mnie groźnie. – Nie mów
tak o niej. Skoro nas podsłuchiwałaś, wiesz dobrze, że niekoniecznie tak
to wygląda.
– Wiem
jedynie, że dawno nie słyszałam tak beznadziejnych kłamstw – mówię, a właściwie
syczę przez zaciśnięte zęby. – Renesmee, co się z tobą dzieje? Co to za
akcja z Jane i Demetrim? A teraz jeszcze wierzysz w każde
słowo Heidi… – Kręcę z niedowierzaniem głową, całkowicie wytrącona z równowagi.
Nessie
milczy i zaczynam mieć wątpliwości, czy w ogóle zdecyduje się odezwać. Jej
czekoladowe oczy wydają się wręcz jarzyć, zaś gniew, który w nich
dostrzegam, jest niemal namacalny.
– To on cię
za mną wysłał? – Nie daje mi nawet szansy do tego, żebym przynajmniej
spróbowała odpowiedzieć. – Dlaczego po prostu wszyscy nie dacie mi spokoju?!
Nikt was przecież nie prosi o to, żeby cały czas za mną chodzić i oceniać
moje decyzje!
– Jesteś
moją przyjaciółką, więc chyba mam do tego prawo! – oponuję natychmiast.
Doprawdy, czasami chyba łatwiej jest się jako wampir zabić niż zrozumieć tę
dziewczynę. – Nessie…
– Przestań
tak do mnie mówić – przerywa mi. – Swoją drogą, to gdybyś była moją
przyjaciółką, nie miałabyś przede mną tajemnic.
– A co
to niby miało znaczyć?
Spogląda mi
w oczy, celowo przeciągając moment mojego wahania. Dopiero kiedy otwieram
usta, żeby coś dodać, postanawia mnie ubiec:
– To, że
może wcale nie jesteś lepsza od Heidi, Hanno – wyjaśnia cichym, dobrze znanym
mi tonem. Widzę łzy na jej policzkach, ale nie jestem pewna czy to pozostałości
po kłótni z Demetrim, czy coś świeżego. – Wiesz dobrze o czym mówię,
prawda? Chyba nie zaprzeczysz, że cokolwiek przede mną ukrywasz?
– Ness…
Renesmee – reflektuję się w ostatniej chwili – przecież mówiłam ci, że…
– Wydaje mi
się, że nie mamy o czym więcej rozmawiać – ucina, spoglądając na mnie z żalem.
Najwyraźniej do końca miała nadzieję, że jednak zaprzeczę albo zrobię coś… Cóż,
wciąż nie mam pojęcia czego ode mnie oczekiwała w tamtym momencie. – Proszę
cię, zostaw mnie w spokoju. I powiedz Demetriemu, żeby też trzymał
się ode mnie z daleka. Nie chcę żadnego z was skrzywdzić, ale zrobię
to, jeśli będę musiała – zastrzega, tym samym całkowicie wytrącając mnie z równowagi,
tak bardzo groźby są do niej niepodobne.
Dziewczyna
odwraca się, żeby odejść, ale ja jestem zbyt rozemocjonowana i zła, żeby
tak po prostu jej na to teraz pozwolić. Mocno zaciskam dłoń na jej ramieniu,
wzmacniając uścisk, kiedy Renesmee próbuje mi się wyszarpnąć, po czym stanowczo
odwracam ją ponownie w moją stronę.
– W tej
chwili mnie puść! – protestuje zaskoczona, ale tym razem to ja postanawiam być
głucha na wszelakie pytania czy prośby.
– No dobra,
wystarczy. – Jestem na krawędzi wybuchu, ale robię wszystko, byleby zachować
chociaż odrobinę cierpliwości. – Po pierwsze, nie mam pojęcia dlaczego wszyscy
każą mi przenosić wiadomości, ale ja nie jestem gońcem, więc sama rozmawiaj
sobie z Demetrim. Po drugie, nie mam już do tego cierpliwości i nie
obchodzi mnie, czy zamierzasz nagle spotykać się z Heidi i jej
przyjaciółeczką…
– Nawet
jeśli, nie powinno cię to interesować – przerywa mi spiętym tonem. – Hannah…
– Poczekaj,
jeszcze nie skończyłam. – Ledwo powstrzymuję się od tego, żeby nie skomentować
kwestii spotkań z tą wampirzycą. – Jak mówiłam, nie obchodzi mnie to, ale…
Głos
zamiera mi w gardle w momencie, kiedy całe moje ciało przeszywa
palący ból. Znam tylko jedno doświadczenie, które można do tego przyrównać, ale
przecież niemożliwe jest, żebym kiedykolwiek jeszcze miała w swoim
nieśmiertelnym życiu doświadczyć bólu przemiany. Mam ochotę krzyczeć, ale
jednocześnie powstrzymuję się, nie zamierzając w nawet najmniejszym
stopniu okazać słabości, nawet jeśli jest to trudne i bezsensowne. Z opóźnieniem
uświadamiam sobie, że to wszystko sprawka Renesmee i jej nowo odkrytych
umiejętności, którymi wcześniej potraktowała Jane. Wszystko rozumiem – to, że
może być na mnie zła i że chce, żebym ją puściła – ale czy to powód, żeby
częstować mnie tym gównem?! Jestem w szoku, a to, że całe moje ciało
wydaje się płonąc, jedynie pogłębia frustrację. To przerażające, ale w jednej
chwili mam ochotę jakkolwiek się z tego wyrwać i rzucić mojej
najlepszej przyjaciółce do gardła, a to zdecydowanie nie jest powodem do
dumy.
Wyrywa mi
się krzyk i czuję, jak powoli tracę panowanie nad własnym ciałem. Ktoś
jęczy, a chwilę później Renesmee nareszcie oswobadza się z uścisku
moich palców, odskakując na bezpieczną odległość i patrząc na mnie
rozszerzonymi do granic możliwości oczyma. W tym samym momencie ból znika,
a ja opadam na kolana, dysząc ciężko i naprawdę czując się źle,
chociaż w przypadku wampira takie samopoczucie jest niemożliwe. Wiem, że
wszystko było jedynie iluzją, ale echo bólu jest niemal prawdziwe i mam
złudne wrażenie, że mięśnie mam dziwnie obolałe i zdrętwiałe. Do tej pory
nie miałam okazji poznać zdolności Jane Volturi, ale jeśli są jeszcze gorsze
niż ich wspomnienie, które właśnie zaserwowała mi Renesmee, wolę nigdy nie
dowiedzieć się czym są prawdziwe tortury.
– Przecież
mówiła ci, żebyś mnie puściła. – Renesmee patrzy na mnie, jednocześnie cofając
się i omal nie potykając o własne nogi. Drży i chyba nie do
końca uświadamia sobie, co chwilę wcześniej zrobiła. Zdecydowanie mnie to
niepokoi, ale w tym momencie wszystko zbytnio przysłonięte jest złością i oszołomieniem,
żebym mogła ocenić sytuację właściwie. – Hannah...
Chcę
odpowiedzieć, ale Renesmee nie daje mi po temu okazji. Zanim zdążam w ogóle
się odezwać, dziewczyna odwraca się na pięcie i kolejny raz ucieka,
zostawiając mnie w samym środku ogrodu. Z trudem podnoszę się i staję
na nogi, instynktownie wciąż spodziewając się powrotu bólu, ale chociaż nic
podobnego się nie dzieje, nie zamierzam jej gonić. W tym momencie to
zdecydowanie nie ma sensu, skoro obie jesteśmy zdenerwowane, zresztą nie sądzę,
żeby Nessie była w stanie rozsądnie ze mną porozmawiać, skoro teraz nam to
nie wyszło. Coś się z nią dzieje, a jeśli chcę coś zrobić, w pierwszej
kolejności muszę spróbować ustalić skąd to się bierze.
Wzdycham
zrezygnowana. W pierwszej kolejności myślę o Demetrim, ale ten nie
wydaje mi się wcale bardziej skory do rozmów od Renesmee, dlatego prawie do
razu odrzucam tę możliwość. Najwyraźniej muszę działać sama, ale wątpię żebym
miała jakiekolwiek szanse na ustalenie czegokolwiek, skoro jestem w zamku
od niedawna. Zdecydowanie potrzebuję pomocy, ale...
Ale ty
jesteś głupia, Hanno, myślę i w jednej chwili pragnę roześmiać
się histerycznie. O ironią, oczywiście, że jest ktoś, kto być może mi
pomóc. Jedyny problem leży jest w tym, że ta osoba niekoniecznie może tego
chcieć...
Albo to
raczej ja mam wątpliwości, ale...
No cóż,
cel uświęca środki, stwierdzam, a potem w końcu niechętnie
zaczynam wlec się w stronę twierdzy.
Felix
Siedziałem właśnie w swojej
komnacie, śledząc nad laptopem i oddając się jakże cudownemu zadaniu – tudzież
nic nierobieniu – kiedy doszło mnie nerwowe, pospieszne walenie do drzwi. Nie
zdążyłem nawet zorientować się, co się dzieje, bo intruz zaledwie przez ułamek
sekundy pamiętał o dobrych manierach. Zanim się obejrzałem, drzwi
otworzyły się zamaszyście, a do pokoju wparowała wręcz kipiąca ze złości
Hannah. Z wrażenia aż uniosłem brwi, bo chyba nigdy dotąd nie widziałem
dziewczyny aż do tego stopnia wzburzonej i przerażonej jednocześnie. To
była dziwna mieszanka, zresztą do tego stopnia szokująca, że przez dłuższą
chwilę po prostu gapiłem się na nią oniemiały, nie będąc w stanie wydobyć z siebie
słowa.
W tym
momencie wyglądała niczym złotowłosa bogini zemsty i zniszczenia. Jasne,
krótkie włosy miała w nieładzie, a jej szkarłatne oczy ciskały
błyskawice i natychmiast zostały utkwione we mnie. Oddech, który przecież
był wampirom zbędny, miała przyspieszony i tak płytki, że gdyby była
człowiekiem, prawdopodobnie już dawno by zemdlała. Innymi słowy wyglądała jak
prawdziwa wampirzyca, chociaż nie sądziłem, że kiedykolwiek jej to przyznam.
Zamrugałem
pospiesznie – a potem po raz kolejny zrobiłem z siebie palanta:
– Dobre
wychowanie nakazuje pukać… – zacząłem, wypowiadając pierwszą myśl, która
przyszło mi do głowy.
– Pukałam –
przerwała mi natychmiast, celnym kopnięciem zatrzaskując za sobą drzwi.
Zamknęły się z hukiem.
– Jeszcze
nie skończyłem. – Poprawiłem się na materacu, odsuwając laptopa, żeby lepiej ją
widzieć. – Skoro już zapukałaś, powinnaś była zaczekać aż pozwolę ci wejść.
Faceci bardzo nie lubią, kiedy ktoś narusza ich przestrzeń osobistą – wyjaśniłem
jej spokojnie, jednocześnie zastanawiając się o czym ja, do jasnej
cholery, pieprzę.
Hannah
zmrużyła gniewnie oczy.
– Nie
uruchamiaj mnie, Felutek, bo nie ręczę za siebie – warknęła gniewnie.
– Dobra,
nieważne – zreflektowałem się, bo w tym momencie była więcej niż poważna. –
Co się stało? – zapytałem, bo zdecydowanie nie przyszła do mnie bez powodu. Nie
miałem pojęcia, co powinienem o tym sądzić, ale przecież nie mogłem tego
tak zostawić.
Hannah
bezceremonialnie opadła ciężko na łóżko, nagle znajdując się aż za blisko mnie.
Materac ugiął się pod jej ciężarem. Machinalnie nabrałem powietrza do płuc,
kiedy owiał mnie znajomy, słodki zapach jej ciała. Może i strasznie mnie
denerwowała, ale przecież nie mogłem zarzucić jej braku gracji czy idealnego
ciała… Nie wspominając o feromonach, które dosłownie obezwładniały,
upajając – zwłaszcza teraz, kiedy była pod działaniem tak skrajnych emocji.
– Renesmee –
oznajmiła bez ogródek, wciąż nie odrywając ode mnie spojrzenia swoich
czerwonych tęczówek.
W głowie
natychmiast zapaliła mi się czerwona ostrzegawcza lampka o treści
„Demetri". Nie żeby to było uczciwe, zwłaszcza, że chodziło o mojego
kumpla, ale pomyślałem tak właśnie dlatego, że doskonale go znałem i wiedziałem,
że związki nie są jego mocną stroną. Nessie była jego pierwszą partnerką „na
serio", a jej wiek i to, że połowicznie pozostawała człowiekiem,
sprawiało, że również we mnie wyzwalała instynkt, który nakazywał mi otoczyć ją
opieką; nie potrafiłem tego zignorować, a już na pewno nie zamierzałem
pozwolić jej skrzywdzić, również (a może zwłaszcza) Demetriemu.
– Co znowu?
– westchnąłem zrezygnowany, nie kryjąc rozdrażnienia. Sądziłem, że po
wszystkim, co stało się podczas urodzin Renesmee, będziemy mieli święty spokój.
– Co Dem jej zrobił?
Hannah
zacisnęłam usta w wąską linijkę.
– Właśnie
chodzi o to, że nic. Wiem jak to może zabrzmieć, ale wyjątkowo muszę
stanąć w obronie Pana Chucherko – oznajmiła, odrobinę spokojniejszym
tonem. Najwyraźniej potrzebowała kogoś, kto się przejmie w równym stopniu
co i ona.
– Pana…
Chucherko – powtórzyłem z niedowierzaniem, nie wiedząc czy powinienem się
śmiać, czy może płakać. Chyba wolałem nie dowiedzieć się, jak spogląda na
innych członków straż. – Dobra, wolę nie wnikać. W takim razie co jest nie
tak z Renesmee? – ponagliłem, bo chyba nie wpadłaby tak do mnie bez
powodu.
Wydawała
się czekać na to pytanie, a przynajmniej tak pomyślałem w pierwszej
chwili. Hannah skrzywiła się niechętnie i oparła się na ramieniu,
wyglądając na wyczerpaną, chociaż w przypadku takich jak my zmęczenie
fizyczne jest czystą abstrakcją. Spojrzałem na nią wyczekująco, w żaden
sposób jednak nie komentując jej zwłoki i czekając aż zbierze myśli. Teraz
już nie miałem wątpliwości, że coś było nie tak, chociaż za żadne skarby nie
potrafiłem stwierdzić o co właściwie mogło chodzić. W tym miejscu
możliwe było w zasadzie wszystko, a po tym jak komuś naprawdę udało
się zdobyć serce Demetriego, już chyba nic nie miało mnie zdziwić...
No cóż,
jednak się myliłem.
– Może
zacznę od tego, że Renesmee dopiero co zaatakowała Jane, zerwała z Demetrim,
a na sam koniec potraktowała mnie tak samo, jak tę blond psychopatkę? – mruknęła
Hannah, skutecznie zmieniając moje dotychczasowe poglądy na temat Nessie.
– Ach, to
dobrze... – Popatrzyłem na nią, ale najwyraźniej nie zamierzała dodać nic
więcej. – Więc jaka jest puenta tego dowcipu? – zapytałem z uprzejmym
zainteresowaniem.
Wampirzyca
wyglądała tak, jakby wahała się przed daniem mi w twarz albo
natychmiastowym poćwiartowaniem mnie na kawałki.
– Jestem
jak najbardziej poważna! – zaoponowała gniewnie, natychmiast prostując się
niczym struna. Omal nie zdzieliła mnie łokciem w twarz, kiedy w popłochu
zwiększyła dystans między nami. – Myśl sobie co chcesz, ale... A zresztą,
najwyraźniej tracę czas – warknęła i chciała wstać, ale w ostatniej
chwili zdołałem pochwycić ją za ramię.
– Poczekaj,
chwila. – Puściłem ją pośpiesznie, nie chcąc jeszcze bardziej jej zdenerwować,
ale przynajmniej osiągnąłem cel. – Przepraszam – zreflektowałem się, chociaż to
słowo przeszło mi z trudem przez usta. Hannah uniosła brwi w geście
niedowierzania. – Po prostu nie wyobrażam sobie tego, co dopiero powiedziałaś.
Jesteś pewna, że w tym momencie mówimy o tej samej Renesmee? Rude
włosy, czekoladowe oczy i zgrabna sylwetka?
– Nie
wierzę, że możesz być zafascynowany sylwetką dziewczyny swojego kupla – powiedziała
z pretensją w głosie.
– Pamiętasz
o czym kiedyś rozmawialiśmy? Seks i miłość to dwie różne sprawy – przypomniałem
jej i machnąłem niedbale ręką.
– Czy
możemy teraz przejść do konkretów? Jak na razie wystarczy mi twoich teorii na
temat życia erotycznego – przerwała mi gniewnie.
– Jedynie
pod warunkiem, że łaskawie opowiesz mi wszystko od początku... O, i trochę
się odsuniesz, bo za chwilę zgnieciesz mi laptopa – dodałem.
Warknęła na
mnie, ale przynajmniej usłuchała, rzucając mi przy tym urażone spojrzenie. Być
może to był chwyt poniżej pasa, bo komputer zdecydowanie nie był w tym
wszystkim najważniejszy, ale byłem przerażony tym, jak działała na mnie jej
bliskość, więc wolałem się zabezpieczyć. Co prawda prawie natychmiast tego
pożałowałem, chociaż nie rozumiałem dlaczego nagle obecność tej małej wiedźmy
stała się dla mnie tak istotna, ale wolałem się nad tym nie rozwodzić.
Wystarczyło, że mówiła na mnie Felutek – to już był wystarczająco powód, żeby
trzymać ją na dystans.
Hannah
wzięła kilka głębszych wdechów i nareszcie zaczęła mówić. Wiedziałem już
wcześniej o lekcjach Renesmee z Markiem, więc nie byłem jakoś
specjalnie zdziwiony, że kolejny raz widziała się z tym z wielkiej
trójcy, ale nagłe postępy były już bardziej interesujące. Miałem już nawet
zauważyć, że to chyba nawet dobrze i jak na razie nie widzę w zachowaniu
dziewczyny niczego dziwnego, ale wtedy Hannah wspomniała o Jane i reakcji
Nessie na nią. No dobrze, to już było dziwne i musiałem to przyznać. Tym
bardziej zadziwiające było to, jak zachowała się wobec Demetriego i szczerze
pożałowałem swoich początkowych oskarżeń przeciwko niego, pocieszyłem się
jednak myślą, że wampir zdecydowanie nie miał się o niczym dowiedzieć – przynajmniej
pod warunkiem, że Hannah chociaż raz będzie trzymała buzię na kłódkę. Była na
to spora szansa, bo raczej nie wydawała się zachwycona tym, że tropiciel nie
zachował się wobec niej wcale przyjaźniej, ale to już była sprawa drugorzędna.
Liczyło się raczej to, że wszyscy zachowywali się jakby byli szaleni, zwłaszcza
Renesmee, ale nawet w najgorszym wypadku nie wpadłbym na to, że dziewczyna
byłaby w stanie do tego wszystkiego swobodnie gawędzić sobie z Heidi.
– A na
koniec ta wredna suka zaproponowała jej wspólne wejście z jakąś... Chwila,
jak jej było? Chelsea? Zresztą nieważne. Tak czy inaczej skończyło się tak, że i my
pokłóciłyśmy się, kiedy po wszystkim do Renesmee podeszłam. A ja
próbowałam ją zatrzymać...
– Chwileczkę...
Co ty dopiero co powiedziałaś? – zapytałem, jakby nagle wyrwany z transu. W przypływie
emocji znalazłem się tuż przy Hannie i bez zastanowienia chwyciłem ją za
ramiona, stanowczo nią potrząsając.
– Hej, łapy
przy sobie – zaoponowała, próbując się oswobodzić. Z westchnieniem
zwolniłem uścisk, ale wciąż praktycznie nachylałem się nad Hanną, zmuszając ją
do tego, żeby w popłochu musiała położyć się na łóżku, żeby zachować
chociaż niewielki dystans między nami. – Ciebie też pokręciło, czy co, Felixie?
– warknęła.
Fakt, że
wypowiedziała moje imię, był już swego rodzaju postępem, ale nie miałem czasu,
żeby napawać się triumfem do którego przecież nawet świadomie nie dążyłem.
Swoją drogą, miło było wiedzieć, że dziewczyna jednak pamięta jak brzmi
prawidłowa wersja mojego imienia.
– Być może.
Ale czy teraz możesz w końcu powtórzyć, co powiedziałaś? – żachnąłem się,
coraz bardziej zniecierpliwiony.
– Och, po
prostu cudownie. – Hannah wydęła usta. – A teraz na domiar złego dowiaduję
się, że produkuję się bez powodu...
– Hannah! –
Do prawdy, czy wszystkie kobiety mają jakiś dziwny talent doprowadzania
mężczyzn do białej gorączki?
– Mhm, tak
mam na imię – odparowała i wywróciła oczami. – Powiedziałam, że Heidi
zaproponowała jej wspólne wyjście, a potem się pokłóciłyśmy – przypomniała
mi usłużnie.
Powoli
zaczynałem nabierać ochoty na to, żeby wyć z frustracji.
– Nie o to
mi chodziło. – Wzniosłem oczy ku górze. – Naprawdę zaproponowała jej również
spotkanie z Chelseą? – zapytałem spiętym tonem.
– Tak
powiedziałam. – Spojrzała na mnie tak, jakby wątpiła w moje zdrowie
psychiczne. – Po co pytasz, skoro jednak słyszałeś? A tak swoją drogą, co
ma to tego wszystkiego jakaś Chelsea? – zapytała, ale coś w moim
spojrzeniu musiało ją przekonać, że jednak jak najbardziej coś jest na rzeczy,
bo prawie natychmiast spoważniała.
– W zasadzie
wszystko – stwierdziłem i z westchnieniem się wyprostowałem. Hannah
zamrugała kilkukrotnie, oszołomiona i nareszcie opadła na łóżko
całkowicie, po czym zamilkła. To, że przestała mówić, było sporym osiągnięciem.
– Chelsea i Heidi... Kto by pomyślał? – mruknąłem w zamyśleniu,
siadając po turecku.
– Czy
powiesz mi w końcu o co chodzi? – zapytała spiętym tonem Hannah,
obserwując mnie wyczekująco. Nareszcie spuściła z tonu, co było miłą
odmianą po tym, jak próbowała dosłownie rzucać mi się do gardła. – Felixie,
proszę – dodała, bo nie odezwałem się od razu.
Westchnąłem
ułożyłem się obok niej, podpierając głowę na łokciu. Nasze spojrzenia ponownie
się spotkały, a ja przekonałem się, że Hannie naprawdę zależy. Może i była
wiedźmą, która doprowadzała mnie do szału, ale w tym momencie nie byłem w stanie
spojrzeć na nią w krytyczny sposób. Być może miałem tego pożałować, ale w tamtej
chwili zdecydowałem się trochę odpuścić.
– Chelsea to
jedna z perełek w kolekcji darów Aro – powiedziałem cicho, uważnie
obserwując twarz Hanny, żeby określić jej reakcję. Jak na razie nie wyrażała
żadnych emocji. – Potrafi wpływać na relacje między poszczególnymi osobami...
Ma problem, jeśli emocje są silne, jak chociażby miłość, ale jeśli wyłapie
coś... No nie wiem... Na przykład wahanie albo wątpliwości, może być w stanie
przekierować te uczucia według własnego uznania. Może chociażby...
– Może
chociażby wzmóc nienawiść albo uczynić nawet najbardziej absurdalne myśli i słowa
czymś sensownym, tak? – dokończyła za mnie.
– No cóż,
chyba tak – przyznałem, chociaż nie miałem pewności. Nigdy nie zastanawiałem
się nad tym, jak daleko są w stanie sięgnąć umiejętności wampirzycy, bo i nie
byliśmy ze sobą jakoś szczególnie blisko. Zabawne, że teraz brak
zainteresowania kobietą się na mnie mścił.
Hannah
zacisnęła usta w wąską linijkę.
– Więc co
teraz robimy? – zapytała, patrząc na mnie tak bardzo intensywnie, że chyba
gdybym był człowiekiem, zarumieniłbym się.
– Mnie o to
pytasz? – wymamrotałem speszony, spoglądając na nią mało przytomnie.
Na jej
ustach pojawił się cień uśmiechu.
– Szczerze
powiedziawszy, po prostu ci ufam – wyznała.
Nie
zdążyłem jeszcze przyjąć tej wiadomości do świadomości, kiedy Hannah
postanowiła posunąć się o krok dalej. Już tak leżeliśmy blisko siebie, ale
dziewczyna postanowiła jeszcze bardziej zmniejszyć ten dystans. Zanim się
obejrzałem, jej twarz znalazła się zdecydowanie bliżej moje; jej oczy
błyszczały i mógłbym przysiąc...
Mógłbym
przysiąc, że chciała...
A potem
poczułem jej wargi na swoich własnych i wszystko inne przestało mieć
jakiekolwiek znaczenie.
Ktoś prosił mnie o więcej Nessie i Demetriego. No cóż, na to jeszcze przyjdzie czas – jak na razie sporo Hanny i Felixa. Mam nadzieję, że to również was zadowoli. No i uproszone wyjaśnienia, a przynajmniej częściowo i w kwestii tego, co dzieje się z Renesmee.Dziękuję wszystkim za komentarze i za to, ze czytacie. Wybaczcie, że na rozdział trzeba było tyle czekać, ale przynajmniej jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję, że wy również.Nessa.
Bardzo ładny rozdział. Jest cholernie długi, ale dość szybko się go czyta. Masz taki specyficzny styl pisania i duży zasób słów, nie każdy posiada tę umiejętność :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
:O od momentu, rozmowy Heidi i Renesmee moja buzia się nie zamknęła ze zdziwienia.
OdpowiedzUsuńJuż wiem! Piszę kometa, ale jestem w połowie opowiadania - jaki tytuł miał rozdział? Ach, tak Chelsea... Coś mi nie gra i to coś to właśnie ona! - czy wszystkie wampirzyce w tym cholernym zamku są takimi wrednymi sukami? <3 bosko ^^
Playboy - pisze się razem ;)
Jak mówiłam rozpisałam się, więc kończę. No po prostu bosko <3<3 Czyżby nowa para? Proooooooooooszę <3 dobra, kończę ^.^ czekam na nn ^^
Gabi
Suuuper rozdział ! Miałaś naprawdę genialny pomysł z tym darem Nessie. Powiem Ci, że nawet podoba mi się "nowa" Renesmee. Jest o wiele ciekawsza niż na początku opowiadania. Nie podoba mi się tylko jak potraktowała Demetriego :/ Przecież on chciał jej pomoc ! ;( No i jest jeszcze Heidi...Och, Heidi, Heidi. Bardzo ciekawi mnie czy Ness przyjmie zaproszenie od niej. I poznamy Chelsea :D Czekałam na nią. Nie pasuje mi tytuł rozdziału. Chelsea nawet w nim nie było, tylko o niej mówili...Ale to tylko taki szczegół. I w końcu jest Hannah i Felix <3 Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale wiesz lenistwo...:) Pozdrawiam i życzę weny :**
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! zaskakujesz mnie- do tego już jak na coś wpadne to zmnieniasz koncepcje i sie gubie ::( Ale rozdział jest BOSSSKIIIII:D Podoba mi się baaaaardzo! :))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny !
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger! Szczegóły na moim blogu: http://jane-volturi-niespodziewanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń